Ewangelia, która panuje w dzisiejszej Ameryce rzadko zasługuje na miano Ewangelii. Jest to tania, rozcieńczona wersja, która jest użyteczna do zapełniania list członkowskich kościołów, ale nie przyczynia się w znacznym stopniu do budowania Królestwa Bożego. To, co mówi o człowieku jest tak ostrożne, że nikogo nie urazi. To zaś, co mówi o Bogu, jest tak ograniczone, że nikogo nie zaniepokoi. To, czego wymaga, jest tak łagodne, że nie poruszy sumienia, nie sprawi odwrócenia się od grzechu, ani nie zawiera wezwania do uczniostwa, które ma wysoką cenę.
Jeśli chrześcijaństwo w Stanach ma kiedykolwiek wyleczyć się z choroby, która z wolna wpędza je do grobu, to musi przede wszystkim wrócić do Ewangelii, która niegdyś była głoszona przez Jezusa i apostołów. Musi wrócić do Ewangelii, która zawsze jest dostępna za darmo, ale nigdy nie jest tania. Musi nauczyć się Ewangelii, która jest czymś więcej niż ludzką decyzją, ale samą Bożą mocą. Musi zacząć głosić Ewangelię, która ma nie tylko moc, aby zbawić tych, którzy ją przyjmą, ale i moc przemiany tych, w których sercach zagościła. W ostatnim numerze Heart-Cry studiowaliśmy podstawowe elementy Ewangelii: skażenie natury ludzkiej, Bożą świętość, potępienie naszego grzechu przez Prawo i śmierć Chrystusa na krzyżu, która wykupiła Boży lud z wiecznego potępienia. W obecnym numerze rozważymy wezwanie Ewangelii i dowody na jej działanie. Innymi słowy – rozważymy to co człowiek musi wiedzieć i uczynić, aby zostać zbawionym.
Dzisiejsza Ewangelia
Dzisiejsza Ewangelia bywa łatwo sprowadzona do kilku duchowych praw. Brzmią one w sposób następujący:
(1)Bóg miłuje ciebie i ma dla twojego życia wspaniały plan.
(2)Wszyscy zgrzeszyliśmy i nasz grzech oddziela nas od Boga.
(3)Chrystus umarł za nasze grzechy.
(4)Musimy pomodlić się modlitwą wiary i poprosić Jezusa, aby wszedł do naszego serca i zbawił nas.
(5)Jeśli poprosimy o to z wiarą, to jesteśmy zapewnieni, że już zostaliśmy zbawieni. Jeżeli kiedykolwiek przyjdzie nam wątpić we własne zbawienie, to wystarczy, że wspomnimy tę chwilę, kiedy się pomodliliśmy tą modlitwą wiary i na tej podstawie należy uznać zbawienie jako coś pewnego.
Zanim przejdziemy dalej, trzeba dodać, że tą metodę dzielenia się Ewangelią Bóg użył do tego, by miliony ludzi poznali Chrystusa i zaowocowała zbawieniem niektórych z nich. Również, trzeba tu dodać, że chrześcijanin, który dzieli się Ewangelią przy pomocy tej prezentacji jest tysiąckrotnie bardziej użyteczny dla Boga niż ten, który dobrze zna Ewangelię, ale nie ma pasji, by się nią dzielić. Jednakże trzeba także wspomnieć, że to nie dzięki takiej prezentacji Ewangelii ludzie zostali zbawieni, ale raczej pomimo niej. We współczesnym prezentowaniu Ewangelii zawarte są istotne błędy, które muszą zostać poprawione, jeśli ma być przywrócona Ewangelii należna jej chwała i moc.
Ewangelia, która jest skupiona na człowieku
Dzisiejsza Ewangelia zaczyna się od człowieka, w sposób jasny umieszczając go w centrum świata jako bezcenną istotę, dla której Bóg gotów jest ogołocić niebo, byle tylko ją zdobyć. Ale to po prostu nie jest prawda. W centrum świata jest sam Bóg i jedynie On ma wewnętrzną i nieskończoną wartość.
Z kolei człowiek jest we wszechświecie zbuntowanym, nienawidzącym Boga banitą, który wypowiedział wojnę swojemu Władcy; jest zdrajcą, pożądającym tronu swojego Króla; stworzeniem tęskniącym za chwałą swojego Stwórcy, instrumentem stworzonym by wielbić, które chce być wielbione w miejsce Boga.
Prawdziwa Ewangelia nie zaczyna się od wartości człowieka i Bożego, wspaniałego planu dla niego. Prawdziwa Ewangelia zaczyna się od ogłoszenia tego, jak wielki i wartościowy jest Bóg i Jego wielkiej troski o własną chwałę. Ktoś słusznie zauważył, że Ewangelia nie zaczyna się od słów: „Tak bowiem Bóg umiłował świat…”, ale od deklaracji: „Na początku Bóg…”.
W tym co dotąd napisaliśmy nie zamierzamy w żadnym razie pomniejszyć czy bagatelizować Bożej miłości. Przeciwnie: uważamy, że Boża miłość jest tak nieskończona, że wymyka się ona wszelkim ludzkim próbom jej zdefiniowania czy zmierzenia! To, czego się tu podejmujemy, to po prostu: stawiamy to, co najważniejsze na pierwszym miejscu. Uważamy, że Bóg nie istnieje dla człowieka, ale to człowiek istnieje dla Boga. I nie człowiek jest skarbem świata, lecz jest nim Bóg. Bóg nie robi tego, co robi, przede wszystkim dla człowieka, ale przede wszystkim dla swojej własnej chwały i z miłości dla swojego imienia.
Dziś często się argumentuje, że byłoby to ze strony Boga samolubne i egotyczne, by czynić wszystko dla siebie i własnej chwały. Ale takie myślenie jest absurdalne. Jako chrześcijanie wierzący Biblii, jak nazywamy to, gdy człowiek ceni coś bardziej od Boga, czy odsuwa Boga na dalszy plan? Nazywamy to bałwochwalstwem. Dlaczego? Ponieważ istnieje pewna zasada, tak nauczana w Piśmie Św. jak i tkwiąca w istocie samego stworzenia, że Bóg jest ponad wszystkim oraz że wszystko istnieje dla Niego. Pismo słusznie deklaruje: Albowiem z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; jemu niech będzie chwała na wieki. Amen. Rz 11,36. Bóg słusznie czyni wszystko dla siebie, dla swojej chwały i z miłości do swojego imienia. Jeśli czyniłby inaczej, to sam Bóg winny by był bałwochwalstwa, a świat pogrążyłby się w chaosie.
W świetle tego, co dotąd zostało powiedziane, chcielibyśmy zmienić pierwsze duchowe prawo współczesnej Ewangelii z: „Bóg miłuje Ciebie i ma dla Twojego życia wspaniały plan.” na: „Bóg jest Stwórcą i Panem wszechświata i w nieskończony sposób troszczy się o swoją chwałę.”
Ewangelia dla chorych
Drugim punktem duchowych praw współczesnej Ewangelii jest prawda, że zgrzeszyliśmy i nasz grzech oddziela nas od Boga. Problem jaki mamy z tym prawem nie polega na tym, żeby miało ono być nieprawdziwe, ale że nie idzie w swej treści wystarczająco daleko. My nie tylko zgrzeszyliśmy, ale my jesteśmy grzesznikami. My nie tylko czynimy złe rzeczy – my jesteśmy źli. Ewangelia nie jest zaledwie dobrą nowiną dla chorych, czy umierających. Ewangelia jest dobrą nowiną dla umarłych.
I rzekł im: Jest napisane, że Chrystus miał cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać I że, począwszy od Jerozolimy, w imię jego ma być głoszone wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia grzechów.
Łk 24,46-47
I wy umarliście przez upadki i grzechy wasze,
Ef 2,1
Często głosi się, że grzesznik jest podobny do umierającego człowieka, który niewiele może uczynić dla własnego ocalenia, a Bóg jest lekarzem, który podaje lekarstwo ewangelii. Bóg ma się nachylać nad umierającym człowiekiem, podając mu na łyżce lekarstwo i pragnąc, aby ten zechciał je zażyć, ale to człowiek musi tu uczynić ten pierwszy krok, to on musi odpowiedzieć na Bożą chęć zbawienia go przez to, że otworzy usta i przyjmie to lekarstwo.
Przecież to jest absurd. Pismo nie mówi, że człowiek jest chory na grzech – ale że jest martwy z powodu grzechu. Martwy człowiek nie może odpowiedzieć na zachętę, niezależnie od tego jak jest szczera i delikatna. Grzeszny człowiek, ani nie jest w stanie, ani też nie uczyni pierwszego kroku tak, by Bóg mógł dokończyć proces zbawienia. Bo zbawienie nie jest ludzką decyzją, by przyjąć Bożą pomoc, ale mocą Bożą, która ożywia grzesznika i udziela mu łaski, aby pokutował ze swoich grzechów i uwierzył ku zbawieniu. W Ewangelii, którą głosimy musimy dzielić się nie tylko tym, że człowiek zgrzeszył, ale i tym, że jest duchowo martwy, pozbawiony dobrej woli koniecznej do tego, by być Bogu posłusznym i całkowicie ogołocony z nadziei oraz będący z dala od Bożego miłosierdzia. Musimy uczyć, że jak długo Bóg nie zadziała w człowieku, to ten umrze w swoich grzechach i w wieczności spotka się ze słuszną Bożą odpłatą. Musimy mówić o ogromnej potrzebie człowieka jaką jest sam Bóg i przynaglać go a nawet błagać, aby wołał o Boże miłosierdzie. Aby wołał do Boga, by Ten go przemienił, w sposób, w jaki sam człowiek nie jest tego w stanie dokonać.
W świetle tego, co dotąd było powiedziane proponujemy, aby zmienić drugie prawo z: „Zgrzeszyliśmy i nasz grzech oddziela nas od Boga…” na: „Jesteśmy grzesznikami mającymi skażoną naturę i skażone są nasze uczynki; jesteśmy duchowo martwi i ciąży nad nami słuszne, Boże potępienie. Dlatego jesteśmy całkowicie zdanymi na Jego miłosierdzie.”
Niewyjaśniona Ewangelia
Trzecim prawem w dzisiejszym przedstawieniu Ewangelii jest prawda, że Chrystus umarł za nasze grzechy. Tak jak w poprzednim prawie, nie ma w tym nic złego, ale dość często prawda ta jest okrojona z jej istotnej treści i pozostawiona nie do końca wyjaśnioną. Kiedy dzielimy się Ewangelią czy ją głosimy, musimy też nauczać podstawowych prawd Biblii. Śmierć Chrystusa będzie niewiele znaczyć dla grzesznika jeśli nie będzie miał odpowiednio wyjaśnionego: dlaczego i jak umarł Chrystus.
Zgubiony człowiek potrzebuje czegoś więcej niż tylko kilku chrześcijańskich sloganów; musi dowiedzieć się czegoś o Bogu. Dziś często się słyszy od świeckich fachowców od edukacji i socjologów, że Ameryka głupieje i wydaje się, że ta sama przypadłość udzieliła się kościołowi. Zdołano nas przekonać, że teologia i doktryna nie mają już miejsca w życiu chrześcijanina oraz, że gdy w naszej ewangelizacji uczymy doktryn i odnosimy się do teologii – to z pewnością będzie to jedynie przeszkodą w nawróceniu. Przehandlowaliśmy wielkie prawdy Ewangelii za parę historii, ciekawych ilustracji i za nasze osobiste świadectwo.
Proszę, nie zrozumcie mnie źle; nie jestem przeciwny czemukolwiek, co może pomóc przybliżyć człowiekowi Ewangelię. Ale jeśli środki wypierają samo przesłanie, i przesłanie przestaje być głoszone, to dzieje się coś bardzo niewłaściwego. Co Bóg uczynił w moim życiu nie jest znów aż tak istotne. To co jest najwyższej wagi, to to, co Bóg uczynił w Chrystusie – przez Jego życie i śmierć. Musimy przekazać innym jako rzecz o „najwyższej wadze” nie tylko to, że Chrystus zmarł za nas, ale i to, że żył dla nas doskonałym życiem; że poniósł nasze grzechy na krzyż i że stał się grzechem w nasze miejsce; że wycierpiał Boże potępienie za każde złamane przez nas Boże Prawo. Że umarł zamiast nas, oddzielony od wspólnoty z Ojcem i zgnieciony ciężarem Jego gniewu; że Jego śmierć zapłaciła dług jaki nasz grzech zaciągnął u Boga i że była zapewnieniem zbawienia dla Jego ludu; że Jego doskonałe życie obdarowało nas darem sprawiedliwości dzięki któremu możemy stanąć przed Bogiem jako rzeczywiście będący sprawiedliwością Bożą w Chrystusie.
Innym problemem związanym z naszym płytkim nauczaniem na temat Krzyża jest to, że zbyt mało nacisku kładziemy na Zmartwychwstanie. Musimy zrozumieć, że Ewangelia, która nie kładzie dostatecznego nacisku na Zmartwychwstanie nie jest w ogóle Ewangelią. Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał to nadal jesteśmy w naszych występkach i grzechach. Jakikolwiek człowiek może umrzeć na drzewie, ale tylko Bóg może wzbudzić go z martwych. To dopiero zmartwychwstanie zmienia historię Krzyża w Ewangelię (Dobrą Nowinę) i chroni ją od stania się dramatem jeszcze jednego bohatera, który chciał dobrze, ale umarł na darmo. To wiara w Zmartwychwstanie jest tym, co oddziela wierzących od niewierzących. Kiedy głosimy Ewangelię, musimy ogłaszać, z wielką radością i przekonaniem, że Ten, który pozyskał przebaczenie naszych grzechów przez Swoją śmierć, powstał również z grobu i żyje na wieki. I dlatego, że Jego historia nie zakończyła się na krzyżu, nasza nie zakończy się w grobie! Żyjemy dzięki temu, że On żyje. Możemy umrzeć w nadziei, gdyż On zmarł za nas i my też zmartwychwstaniemy, bo On już zmartwychwstał! To jest Ewangelia!
Niebiblijne wezwanie!
Czwartym punktem “duchowych praw” dzisiejszej Ewangelii jest to, że usłyszawszy Dobrą Nowinę grzesznik powinien pomodlić się modlitwą wiary i zaprosić Jezusa, aby wszedł do jego serca, by go zbawić. Jeśli ktoś o to poprosi z wiarą, to może rzekomo być pewnym, że już został zbawiony.
Problem tego duchowego prawa jest następujący – ono jest niebiblijne. Nie chcę podchodzić do tego lekceważąco. Z pewnością nie chcę by okazało się, że słabo znam Pismo, ale czy można to gdzieś znaleźć w Piśmie, by ktokolwiek kogokolwiek prowadził w modlitwie, by ten przyjął Jezusa? Wielokrotnie fragment Rzymian 10, 9-10 używany jest do zdefiniowania takiej drogi zbawienia: Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz. Ale ten fragment nie opisuje prowadzenia kogoś w „modlitwie grzesznika” lecz obdarzenia ufnością do Jezusa.
W innych przykładach używa się Objawienia 3,20 do obrony tego rodzaju zaproszenia Chrystusa do czyjegoś życia: Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy wejdę do niego i będę z nim wieczerzał. Ale to również nawet w odległy sposób nie odnosi się do Chrystusa stojącego u drzwi serca grzesznika, czekającego by ten Go zaprosił do środka. To jest raczej obraz Chrystusa stojącego u drzwi kościoła z którego został wypędzony przez dumę, poczucie samowystarczalności i niezależności – obecne w tym zborze.
Co powinniśmy poradzić zgubionemu człowiekowi, kiedy dzielimy się z nim Ewangelią? Co ma uczynić? Po prostu powinniśmy zrobić to co czynił Jezus i prorocy, którzy działali przed Nim oraz apostołowie, którzy służyli po Nim. Z miłością powinniśmy mu powiedzieć, a nawet błagać go, by pokutował ze swoich grzechów i uwierzył Ewangelii. Pismo jest pełne takich wezwań:…Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii. Mk 1,15 (patrz też: Dz 17,30-31; Dz 20,21; Dz 26,20 – skrót tłumacza).
Jak można to jasno dostrzec, istnieją dwa główne wątki powtarzające się w biblijnych wezwaniach Ewangelii – pokuta i wiara. Nie mamy wzywać ludzi do tego, by w modlitwie po prostu zapraszali Jezusa do swojego serca. Mamy wzywać ludzi do pokuty z ich grzechów i do wiary w Ewangelię. Dzisiaj, w większości ewangelicznych zborów w Ameryce mówi się zgubionym mężczyznom i kobietom, chłopcom i dziewczynkom, że jeśli chcą pójść do nieba, to mają pomodlić się taką modlitwą, podczas gdy powinno się im powiedzieć, że powinni pokutować ze swoich grzechów i zaufać Jezusowi jako Panu i Zbawicielowi.
To nie modlitwa sama zbawia, ale płynące z serca upamiętanie i szczera wiara. Jak wielu dziś jest prowadzonych w ‘modlitwie grzesznika’ i ogłoszonych zbawionym w chwili, gdy tylko wypowiedzieli „amen”, chociaż wcale nie pokutowali, ani Bogu nie zaufali, ani też życie ich nie uległo przemianie? Nie tylko udzielono im fałszywego poczucia bezpieczeństwa, ale to fałszywe poczucie bezpieczeństwa wielokrotnie uczyniło ich zatwardziałymi na prawdziwe wymagania, jakie stawia Ewangelia. Trzymają się tej wypowiedzianej kiedyś modlitwy tak, jakby składała się z magicznych słów, które zapewniają im wstęp do Królestwa i zamykają swe uszy na głoszenie prawdziwej Ewangelii.
Pismo stwierdza jasno, że dwoma wymaganymi warunkami przyjęcia zbawienia są pokuta (upamiętanie) i wiara. Ale czym właściwie one są? W Piśmie, pokuta angażuje tak emocje jak i wolę. Pokuta zawiera emocje będące smutkiem nad naszymi grzechami i smutek ten prowadzi nas do odwrócenia się od nich. To można dostrzec w słowach ap. Pawła do zboru w Koryncie:
Teraz jednak cieszę się, nie dlatego, że byliście zasmuceni, ale że byliście zasmuceni ku upamiętaniu;… Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje;…
2 Kor. 7,9-10
Prawdziwa pokuta prowadząca do zbawienia zawiera emocje. Rodzi smutek w sercu grzesznika po tym, jak zdał sobie sprawę, że złamał boskie Prawo, obraził Boga i znajduje się w niebezpieczeństwie wiecznego gniewu. Ten smutek jest tak autentyczny, tak głęboki, że dotyka także woli grzesznika i przynagla go do zmiany: od stanu niewiary do wiary, od apatii do zainteresowania, od nienawidzenia Boga do miłowania Go, od bałwochwalstwa do uwielbienia, od buntu do dobrowolnej uległości i od nieposłuszeństwa do posłuszeństwa.
Ta pokuta jest czymś tak potężnym, że wykracza poza ludzkie możliwości. W rzeczy samej, pokuta sprawia tak ogromną zmianę w grzeszniku, że może być przypisana tylko łaskawemu Bożemu działaniu w procesie nawrócenia. W księdze Ezechiela 36,26-27, Bóg opisuje pokutę (nawrócenie) w następujący sposób:
I [JA] dam wam serce nowe, i ducha nowego [JA] dam do waszego wnętrza, i [JA] usunę z waszego ciała serce kamienne, a [JA] dam wam serce mięsiste. Mojego ducha [JA] dam do waszego wnętrza i [JA] uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań, moich praw będziecie przestrzegać i wykonywać je…
Po przeczytaniu takiego tekstu chyba trudno nadal mieć wątpliwości co do tego, że pokuta, ta która prowadzi do zbawienia, wymaga radykalnej zmiany, która od początku do końca jest dziełem Boga i że bez tego rodzaju pokuty – nie ma zbawienia.
Prawdziwe upamiętanie (pokuta) jest dziełem Boga i zawsze jej towarzyszy wiara w Boże obietnice. Dlatego też w procesie zbawienia człowiek nie tylko pokutuje, ale również wierzy. Prawdziwa wiara nigdy nie jest aż tak skomplikowana jak ją czasem prezentujemy. To jest po prostu uwierzenie, że coś jest właśnie tak, a nie inaczej, gdyż Bóg tak to określił. Takie jest znaczenie Hbr 11,1:
A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy.
Człowiek, który wierzy w sposób zbawiający, uznaje zbawienie za pewnik, nawet pomimo tego, że nie może go ujrzeć. Lub, posłużywszy się przykładem Abrahama z czwartego rozdziału listu do Rzymian:
Mając zupełną pewność, że cokolwiek On obiecał, ma moc i uczynić. (Rz 4, 21)
Moi drodzy chrześcijańscy przyjaciele, wiele osób zostało zbawionych modląc się ‘modlitwą grzesznika’, ale nie z powodu użytych tam słów czy samego faktu proszenia, ale z powodu tego, że Bóg udzielił im daru pokuty i z powodu tego, że w rezultacie ich nawrócenia w sercach ich zagościła dana przez Boga wiara. Ale tym samym sposobem wielu zostało doprowadzonych do fałszywego poczucia bezpieczeństwa, ponieważ wypowiedzieli wszystkie właściwe słowa lecz brakowało im nawrócenia jak również pokuty i wiary które z niego wypływają. W świetle tego co już powiedzieliśmy, sugerujemy modyfikację czwartego „duchowego prawa” z zaproszenia grzesznika by pomodlił się modlitwą grzesznika na wezwanie grzesznika do tego, by pokutował ze swoich grzechów i aby zwrócił się do Boga przez wiarę w Chrystusa.
Fałszywe bezpieczeństwo
Piąty i ostatni element “duchowych praw” dzisiejszej Ewangelii porusza kwestię tego, co powszechnie określa się mianem wiecznego bezpieczeństwa. To prawo brzmi mniej więcej tak: Jeśli ktokolwiek, kto pomodlił się ‘modlitwą grzesznika’ miałby kiedykolwiek powątpiewać w swoje zbawienie, to powinien tylko wspomnieć tą chwilę, kiedy modlił się taką modlitwą i w związku z tym uznać, że jego zbawienie jest faktem.
Czasem mówi się nowonawróconemu, żeby wpisał datę swojego nawrócenia z tyłu Biblii tak, żeby, gdy kiedykolwiek wątpliwości zaczną go nękać, mógł uspokoić swoje serce otwierając Biblię i patrząc na tę datę, gdy jego zbawienie stało się faktem.
Ponownie – jest to absurdalne i niebiblijne. W rzeczywistości jest to niebezpieczna herezja, która poprowadziła wielu drogą zagłady. Pewność zbawienia nie pochodzi z patrzenia wstecz na dzień, kiedy modliliśmy się modlitwą grzesznika, ale z właściwego zbadania swojego życia teraz w świetle Pisma, upewniającego, że istnieją biblijne dowody na zbawienie. Kiedy ap. Paweł liczył się z tym, że niektórzy spośród Koryntian mogli być niewierzącymi, to nie powiedział im, żeby spojrzeli wstecz i przypomnieli sobie dzień, w którym modlili się pewną modlitwą, czy żeby spojrzeli na wewnętrzną okładkę swoich Biblii. On powiedział im, żeby teraz spojrzeli na własne życie:
Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie; czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba żeście próby nie przeszli. 2 Kor. 13,5
Aby uzyskać upewnienie co do zbawienia nie mamy patrzyć na datę w przeszłości, ale patrzeć na nasze życie w czasie teraźniejszym. Mamy poddawać pod wątpliwość siebie samych oraz nasze wyznanie i pokutę. Według słów Jana Chrzciciela, czy przynosimy owoc godny naszego wyznania i pokuty (Mt 3,8)? A w/g słów ap. Pawła czy dowodzimy naszego nawrócenia dokonywanymi uczynkami (Dz 26,20)? Czy też w/g słów ap. Jakuba, czy nasza wiara nie jest czasem martwa, gdyż nie towarzyszy jej brak działania (Jk 2,17)? Natomiast w/g słów ap. Piotra, czy nasze poznanie Boga pozwala nam być bezczynnymi i bezużytecznymi (2 P 1,8)? I znów w/g ap. Pawła, czy utrzymujemy, że znamy Boga, choć swoimi uczynkami nie zapieramy się Go (1 Tt 1,16)?
W świetle tego co dotąd zostało powiedziane, chcielibyśmy zaproponować zmianę w treści piątego „duchowego prawa”. Zamiast mówić wątpiącemu w swoje zbawienie, by wrócił pamięcią do tego dnia, kiedy pomodlił się tą szczególną modlitwą, raczej mówmy, żeby przypatrzył się w świetle Pisma swojemu obecnemu życiu. Jeśli nie widzi żadnej zmiany w swoim życiu, żadnego dostosowania jakości życia do norm Pisma, żadnej autentycznej gorliwości czy miłości do Boga, to taka osoba nie powinna być pewna swojego zbawienia.
Pięć Praw Duchowego Życia – zreformowanych
By zakończyć ten krótki artykuł na temat Ewangelii i dzielenia się wiarą ze zgubionymi, chcemy przedstawić pięć duchowych praw w formie w jakiej powszechnie się je stosuje oraz w formie zreformowanych:
(1)Zamiast: „Bóg miłuje Ciebie i ma dla Twojego życia wspaniały plan.” – raczej: „Bóg jest Stwórcą i Panem wszechświata i w nieskończony sposób troszczy się o swoją chwałę.”
(2)Zamiast: „Zgrzeszyliśmy i nasz grzech oddziela nas od Boga…” – raczej: „Jesteśmy grzesznikami mającymi skażoną naturę i skażone są nasze uczynki. Jesteśmy duchowo martwymi i ciąży nad nami słuszne, Boże potępienie dlatego jesteśmy całkowicie zdani na Jego miłosierdzie.”
(3)Zamiast: „Chrystus zmarł za nasze grzechy” – raczej: „Chrystus żył dla nas doskonałym życiem; poniósł nasze grzechy na krzyż i stał się grzechem w nasze miejsce; cierpiał Boże potępienie za każde Boże Prawo, które złamaliśmy; umarł zamiast nas, oddzielony od wspólnoty z Ojcem i zgnieciony ciężarem Jego gniewu. Jego straszliwa śmierć zapłaciła dług jaki nasz grzech zaciągnął u Boga i dała nam zbawienie. Jego zmartwychwstanie i doskonałe życie obdarowało nas darem sprawiedliwości, dzięki któremu możemy stanąć przed Bogiem, jako rzeczywiście będący sprawiedliwością Bożą w Chrystusie.”
(4)Zamiast: „Człowiek musi w modlitwie przyjąć Jezusa, aby wszedł do jego serca i go zbawił. I jeśli o to poprosi z wiarą, to może być pewny, że jest osobą zbawioną.” – raczej: „Człowiek musi pokutować z grzechów i uwierzyć Ewangelii. Pokuta jest szczerym żalem z powodu popełnionych grzechów i lękiem przed grożącym sądem, co sprawia odwrócenie się od grzechów i zwrócenie się do Boga. Wiara jest prostym zaufaniem, że Bóg ma moc i chęć by dać zbawienie, jakie obiecał przez swojego Jednorodzonego Syna.”
(5)Zamiast: „Jeśli kiedykolwiek przyszłoby człowiekowi wątpić w swoje zbawienie to musi po prostu cofnąć się pamięcią do dnia, kiedy pomodlił się ‘modlitwą grzesznika’ i powołać się na prawdziwość swojego zbawienia.” – raczej: „Jeśli człowiek wątpi w swoje zbawienie, to powinien w świetle Pisma przypatrzyć się swojemu obecnemu życiu. Jeśli nie widzi żadnej zmiany w swoim życiu, żadnego dostosowania się jakości życia do normw Pisma, żadnej autentycznej gorliwości czy miłości do Boga, to taka osoba nie powinna być pewna swojego zbawienia.
Paul Washer jest wieloletnim misjonarzem w Peru. Obecnie Bóg używa go w szczególny sposób w USA jako mówcy poruszającego duchowo powierzchownie przyjmujące ewangelię kościoły. Prowadzi misję HeartCry, ktora działa w wielu miejscach na świecie, m.in. w Ameryce Południowej i Południowo-Wschodniej Europie.